Dorota Kolak – ambasador IX kampanii „Hospicjum to też Życie”, przebiegającej pod hasłem: „Zdrowa rozmowa pomaga leczyć. Mów – Słuchaj – Zaufaj”. Wybitna aktorka teatralna i filmowa, reżyser. Laureatka wielu nagród teatralnych i odznaczeń. Od 1982 roku związana z gdańskim Teatrem Wybrzeże. Pedagog na Wydziale Wokalno-Aktorskim w Gdańsku. Szerszej publiczności znana z udziału w serialach „Barwy szczęścia” i „Przepis na życie” oraz ze znakomitej kreacji w filmie Macieja Pieprzycy „Chce się żyć”.
Człowiek nie może żyć na bezludnej wyspie
Znakomita aktorka, związana od 1982 roku związana z gdańskim Teatrem Wybrzeże, pedagog, a przede wszystkim człowiek o wielkim sercu – Dorota Kolak zdecydowała się wspierać działania 1-procentowe Fundacji Hospicyjnej.
Została pani ambasadorką akcji 1-procentowej Fundacji Hospicyjnej. Jak do tego doszło?
Moje spotkanie z Fundacją Hospicyjną zaczęło się trochę wcześniej. Kilka miesięcy temu zostałam zaproszona do innej akcji - „Zdrowa rozmowa pomaga leczyć”. W ten sposób poznałam to środowisko i ludzi pracujących w Fundacji. Kiedy pojawiła się propozycja wsparcia działań 1-procentowych, nie wahałam się zbyt długo. Tak naprawdę wszystko ustaliłyśmy z Jolą Leśniewską w taksówce.
W Internecie można spotkać opinie typu: "żebrakom i fundacjom pieniędzy się nie daje". Pani się z nimi nie zgadza?
To głupie i cyniczne. Trudno to nawet komentować.
Co przekonało Panią, by wziąć udział w reklamie 1-procentowej?
Bardzo spodobał mi się pomysł. Jest przewrotny, a ja lubię takie przewrotne pomysły. Reklama, która jest robiona dla pieniędzy. No właśnie, bo dlaczegóż by innego? Ale na decyzję miały wpływ także moje osobiste doświadczenia związane z tym miejscem i Fundacją. Poczułam się zaszczycona propozycją. Jeśli ktoś uważa, że moja obecność może pomóc, to moim obowiązkiem jest to po prostu zrobić. I robię z prawdziwą przyjemnością. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, którzy zostali wolontariuszami i robią ważne, niesamowite rzeczy.
Poznała też Pani niektórych fundacyjnych i hospicyjnych podopiecznych...
Nie poznałam ich do tej pory zbyt wielu, ale Patryk, z którym grałam w spocie reklamowym, był świetnym partnerem i może, tak jak mówił, zostanie aktorem.
W jaki sposób zachęcić innych, by okazali wsparcie i przekazywali swój 1 procent?
Drodzy Pomorzanie, niech Wasz jeden procent zostanie na Pomorzu! To jest bardzo ważne. Wesprzyjcie Fundację Hospicyjną, która opiekuje się Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych im. ks. Eugeniusza Dutkiewicza w Gdańsku. Być może robicie to dla siebie i swoich bliskich. Ja zamierzam swój 1 procent przekazać w tym roku na tę właśnie Fundację.
Czy Pani wierzy w siłę swojego 1 procenta?
Oczywiście. Świadczą o tym ubiegłe lata. Wiele organizacji funkcjonuje właściwie tylko dzięki funduszom z 1 procenta. Są też osoby prywatne które dzięki temu mogą się leczyć.
To ważne, żeby pomagać?
No jasne. Jaki jest sens życia na samotnej wyspie? Bez ludzi, bez wyciągania ręki do innych...
Rozmawiała Magda Małkowska
O sztuce komunikacji, której można i trzeba się nauczyć
Tegoroczna kampania Fundacji Hospicyjnej (2012 r.) poświęcona będzie problemowi komunikacji w służbie zdrowia. Jakie było Pani pierwsze odczucie po usłyszeniu tego tematu?
Pomyślałam sobie: „Świetnie! Nareszcie!”. A z propozycji zostania ambasadorem kampanii zwierzyłam się mojej córce, Kasi Michalskiej, która wydusiła tylko: „To fantastyczne!”. Obie w tej akcji poczułyśmy głęboki sens.
Obecnie moja siostra opiekuje się naszymi rodzicami i zauważyłam, że ona przygotowuje się do rozmów z lekarzami. To też skłania do refleksji…
Hasłem naszej akcji uczyniliśmy zdanie „Zdrowa rozmowa pomaga leczyć”. Co jest dla Pani jej najważniejszym elementem?
Słuchanie. Uważam tak nie tylko z powodów zawodowych, ale i zwyczajnie, po ludzku. W moim pojęciu nie umiemy słuchać ani jako społeczeństwo, ani jako pojedyncze jednostki.
To jest nasza przywara narodowa?
Niestety tak. Obserwuję ją w mediach, podczas rozmów o teatrze czy po prostu w trakcie przyjacielskich spotkań. Sztuka słuchania nie została opanowana, a jest mi ona najbliższa, bo w sposób niezwykły wiąże się z moim zawodem. Myślę, że jej się nauczyłam, ale dopiero po wielu latach.
W „Momo” Michaela Ende jest dziewczynka, do której przychodzą młodzi i starzy, by ich wysłuchała. Nikt inny poza tym dzieckiem tego nie potrafi.
No właśnie. Nasza rozmowa jest często jedynie przeczekiwaniem, aż będziemy mogli się wypowiedzieć, aż wreszcie dojdziemy do głosu. Tylko kto ma nas wysłuchać, jeśli sami tego nie potrafimy?
Jakie jest znaczenie dobrej komunikacji w zawodzie aktora?
Nie do przecenienia. Podczas pracy z moimi studentami proponuję im ćwiczenie wzięte z Czechowa. Sadzam wszystkich w sali na krzesłach, otwieram okna i proszę, by przez trzy minuty słuchali płynących z zewnątrz dźwięków. Zadziwiające i zarazem pouczające jest, jak różne rzeczy słyszą. A przecież słucha się, by przyjąć emocje i argumenty drugiego człowieka. Trzeba więc być bardzo uważnym. Aktorzy muszą się na scenie słuchać, inaczej po prostu nie będą autentyczni, ich rozmowa zabrzmi fałszywie.
Aktorzy muszą się słuchać. A co z relacją aktora z publicznością? Między nimi też zachodzi proces komunikacji.
U podstaw komunikacji leży jasna, precyzyjnie skonstruowana myśl, jasno i wyraźnie wypowiedziana. Ale już jej interpretacji w teatrze może być tyle, ile obecnych na sali widzów.
Komunikat płynący ze sceny może więc w ostateczności przybrać różne kształty?
My, aktorzy, nie mamy żadnego wpływu na to, jakie emocje on wyzwoli. Możemy się tylko domyślać, przewidywać, sobie coś tam wyobrażać.
Kampania dotyczy przede wszystkim środowiska medycznego, ale również nas wszystkich, obecnych bądź potencjalnych pacjentów lub ich bliskich. Czy rzeczywiście na medyczny profesjonalizm, oprócz fachowej wiedzy i doświadczenia, składa się umiejętność komunikacji z pacjentem i jego rodziną?
Nie ma dla mnie wątpliwości, że zdrowa rozmowa, przede wszystkim więc autentyczne słuchanie i umiejętność nadawania precyzyjnego komunikatu, leżą u jego podstaw. Ale koniecznie chciałabym zaznaczyć, że pacjenci także rzadko przygotowują się do spotkania z lekarzem. Kiedy wchodzą do gabinetu, a lekarz mówi: „Słucham”, wówczas zbyt często mieszają swoje objawy z odczuwanymi emocjami. Wydaje mi się, że tego też można się nauczyć.
A co z tą prawdą? To dla lekarza często bardzo trudny moment, kiedy musi powiadomić pacjenta lub jego bliskich o złych rokowaniach.
Lekarz powinien być też psychologiem. Każdy pacjent ma inną wytrzymałość, inne potrzeby i lekarz musi spróbować je sobie wyobrazić.
Wyobrazić? Jak aktor?
Między naszą pracą a tą lekarzy widzę jedną znaczącą analogię. Tak jak aktor powinien poczuć, wyobrazić sobie emocje drugiego człowieka, tak i lekarz w rozmowie musi sobie wyobrazić jego uczucia, wejść w psychikę swojego rozmówcy.
Dlatego zwróciliśmy się do aktorów z prośbą o użyczenie kampanii swoich wizerunków i roztoczenie nad nią honorowego patronatu.
Aktorzy mogą wskazać lekarzom, jak działać ich wyobraźnią. To jest rodzaj ćwiczenia...
…które można opanować?
Absolutnie tak. Aktorzy powtarzają je co wieczór, lekarze czasami kilka razy w ciągu dnia. Przy tym my żyjemy tylko wyimaginowanym życiem drugiej osoby, a lekarze i pielęgniarki mają przed sobą konkretnego człowieka z jego dramatem i muszą wziąć w siebie jego emocje.
W kampanii chcemy pokazać również wagę relacji z bliskimi. Czasami to na nich spoczywa główny ciężar przeprowadzania pacjentów przez terapię.
Przed nimi nie powinno się nic ukrywać. Ale nawet najbliżsi nigdy nie znają siły wiary człowieka , jego umysłu, energii, która się otwiera. Według mnie należy członkom rodziny mówić prawdę, ale zawsze dawać nadzieję.
Komunikacja jest więc sztuką, której można się nauczyć, a potem doskonalić.
Z całą pewnością jest to możliwe.
Rozmawiała Magda Małkowska