Z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka, przypominamy artykuł z kwartalnika "Hospicjum to też Życie", z 2018 r. Przeczytajcie historię naszych podopiecznych: babci Ewy i jej wnuczka Maćka, bohaterów kampanii, zachęcającej do przekazania nam 1% podatku, pt. #ZnajdźSwójPowód. Wszystkim babciom i dziadkom życzymy tego co najlepsze, a przede wszystkim zdrowia i wielu dobrych chwil w gronie najbliższych.
U babci Ewy i u dziadka Andrzeja. A po południu też z rodzicami, kiedy już wrócą z pracy i Maciusia mogą zabrać do domu. Jest słodko, przytulnie, wesoło i ciekawie. Jest też bezpiecznie, bo 18-miesięczny szkrab, urodzony ze sporą malformacją w obrębie języka, warg, prawego policzka i gardła, od ponad roku znajduje się pod opieką Domowego Hospicjum dla Dzieci im. ks. E. Dutkiewicza w Gdańsku, prowadzonego przez Fundację Hospicyjną.
„Chodzić jest bosko” zdają się mówić błękitne oczy Maćka, więc chodzi prawie cały czas. Tam, tu, znowu tam, prawą nogę unosząc trochę wyżej, z wyraźnym poczuciem panowania nad sytuacją. Ewa Gełdon, hospicyjna pielęgniarka, z którą odwiedzam mieszkanie Maciusiowych dziadków, nie wygląda na zaskoczoną. Ma czas, dużo cierpliwości, ale najwięcej to dla malutkiego „króla parkietu” ma serca. Pomiar saturacji trwa chyba z 5 minut, bo w ostatniej chwili Maciek zawsze sprytnie wyciąga paluszek z pulsoksymetrowej klamerki. Między jedną a drugą próbą badania urządzenie wędruje na palec dziadka, potem babci. Wreszcie uff, jest dobrze, 98/125. Tego się zresztą spodziewaliśmy, bo dzisiaj jesteśmy ze zwykłą wizytą kontrolną. Maciek jest w wyśmienitej formie.
Pod opiekę hospicjum chłopiec trafił w ogólnym stanie dobrym. Prawie z dnia na dzień jego rodzice wyposażeni zostali w potrzebny sprzęt. – Pulsoksymetr, dwa ssaki, przenośny i stacjonarny, inhalator i koncentrator tlenu – wylicza mama, pani Natalia. – A potem stałe dostawy pampersów, jałowych gazików, wacików, strzykawek do tzw. PEG-a. PEG to sonda umieszczona w żołądku, założona przez powłoki brzuszne. Oprócz niej lekarze podjęli także decyzję profilaktycznego założenia chłopcu tracheostomijnej rurki. Szczęśliwie kilka miesięcy temu sondę usunięto i Maciek z dnia na dzień staje się coraz większym smakoszem. – Zajada wszystko – pani Ewa Krawczun, babcia, śmieje się rozbawiona. – Najlepiej to samo co dziadek. Kiedy powstaje ten tekst, od mamy Maćka dowiaduję się, że wyjęto mu także tracheostomijną rurkę. Teraz wreszcie będzie mógł pogadać z bliskimi.
Możliwe, że najwięcej będzie miał do pogadania z dziadkiem, bardzo się obaj przyciągają. – Jeśli się pani doczeka wnuków, to mnie pani zrozumie – tłumaczy jeden z nich. – To jest super sprawa. A Maciek to super gość. Drugi nic mi nie tłumaczy, tylko biegnie do dziadka za każdym razem, kiedy ten pojawi się na horyzoncie. Dla niego rezygnuje nawet z lekcji stawiania pieczątek, której udziela pielęgniarka Ewa.
Rezolutne, ufne, niezwykle pogodne dziecko, choć, jak każdy maluch, absorbujące. Wystarczy jednak posłuchać, z jaką radością dziadkowie opowiadają o codziennym rozkładzie ich wspólnych zajęć z Maciusiem, a potem o wiosennych planach zabaw w piaskownicy, by nie mieć też wątpliwości, że bardzo kochane.
Maciuś to także pupilek zespołu hospicyjnego, który do chłopca przyjeżdża według ustalonego rytmu. Kiedy nic się niepokojącego nie dzieje, lekarz spotyka się z nim 2 razy w miesiącu, a pielęgniarka 2 razy w tygodniu. Przynajmniej raz w tygodniu jest też rehabilitantka. W razie potrzeby są jednak dużo częściej, nawet kilka razy w ciągu dnia. – Opieka hospicyjna to najlepsze co nam się w chorobie synka przytrafiło – usłyszałam od pani Natalii. – Maciuś wyszedł ze szpitala z rurką w brzuchu i w krtani, ale dzięki opiece hospicyjnego zespołu opanowaliśmy wszystkie konieczne czynności niezbędne przy jego prawidłowej pielęgnacji i poczuliśmy spokój, że damy sobie radę.
W Hospicjum Dutkiewicza Maciek jest pod stałą kontrolą medyczną i infekcje są szybko zażegnywane, bez potrzeby dodatkowych hospitalizacji. To prawie nie do wiary, ale w ciągu swoich 18 miesięcy życia zdążył być w szpitalu14 razy, najczęściej z powodu kolejnych zabiegów. A u babci przecież jest tak słodko. I u dziadka. A po południu także z rodzicami, we własnym domu.
Magda Małkowska, „Hospicjum to też Życie” 2018, 1