Natalia urodziła się 26 kwietnia 2010 roku, trzy miesiące po śmierci Weroniki. Półtora roku później na świat przyszła Dominika, która z każdym miesiącem coraz bardziej upodabniała się do ich nieżyjącej siostry.
Cotygodniowe wizyty na cmentarzu i oglądanie zdjęcia Weroniki na nagrobku trochę namieszały w małej głowie. To siostra żyje, czy nie żyje? Dlaczego jednocześnie jest w niebie i w wózku obok. Teraz Natalka już wie, że ze swoją starszą siostrą będzie spotykać się tylko w myślach.
Weronika była pierwszym dzieckiem, upragnionym i wyczekiwanym z miłością. O jej chorobie rodzice dowiedzieli się dopiero w 30. tygodniu ciąży – córeczka urodziła się w terminie, ale z wodogłowiem i zapaleniem płuc, które wciąż nawracało. Szczęśliwie w pewnym momencie objęta została opieką Domowego Hospicjum dla Dzieci w Opolu.
– Wierzyliśmy, że doczeka narodzin Natalki, ale się nie udało. Musieliśmy znaleźć w sobie siłę, bo na świat miało przyjść nowe dziecko. Wiedzieliśmy, że to znowu będzie dziewczynka, ale tym razem bez żadnych genetycznych obciążeń – mówi mama Joanna. – To był dla nas bardzo ciężki czas.
Natalia rzeczywiście urodziła się zdrowa jak rydz. Kiedy z miesięcznym maluchem pojechali pochwalić się do opolskiego hospicjum, czekał tam na Natalkę pierwszy prezent od Fundacji Hospicyjnej. – Byliśmy miło zaskoczeni pamięcią o naszym kolejnym dziecku, tym bardziej że Weronika już odeszła – wspomina mama, łącząc tamto wydarzenie z początkiem objęcia ich rodziny opieką przez Fundusz Dzieci Osieroconych.
Dzisiaj Natalka to mały wisus, przy czym na przekór gramatyce zdecydowanie rodzaju żeńskiego. Żywa jak srebro, widywana na drzewach, na płotach i... wszędzie, zawsze pamięta o stosownym stroju. A stosowny strój jest zawsze koloru różowego. Najmniejsza plamka dyskwalifikuje natychmiast, co przy tak intensywnym trybie życia zdarza się dość często. Bywa jednak, że "Loczek" (tak mówią do Natalki najbliżsi, bo na głowie ma ich pełno) siedzi długo w jednym miejscu, skoncentrowana jak nikt na jakiejś czynności. Uwielbia malować, oglądać książeczki, bawić się w piaskownicy i wtedy reszta świata może nie istnieć. No, może poza kotkiem, gdyż kotek Tito jest najmilszą maskotką Natalii. Wokół Niej w ogóle jest dużo zwierząt – kury, kaczki, psy i koty, ale Tito zajmuje miejsce szczególne.
Ponieważ Natalka mieszka pod miastem i do dyspozycji (z siostrą) ma ogród, w tym roku stanie w nim zjeżdżalnia i basenik – prezent na Dzień Dziecka w ramach akcji Funduszu "Uśmiech Dziecka na Dzień Dziecka". Perspektywa lata z takimi atrakcjami na wyciągnięcie ręki kusząca jest nadzwyczaj... Będzie można szaleć do woli, zwłaszcza gdy przyjdą koleżanki. A jeśli na strudzonych imprezowiczów czekać będą lody lub ulubiona czekolada z nadzieniem truskawkowym, życie
nabierze wyjątkowego smaku.
– Nasza rodzina musiała najpierw zmierzyć się z wielkim dramatem – mówi mama. – Wiem, że nigdy nie przestaniemy płakać po naszej najstarszej córeczce. Ale teraz Natalka i Dominika – ukochane skarby, zdrowe i szczęśliwe – znowu nadają życiu sens, a świadomość, że ktoś jeszcze troszczy się o ich dzieciństwo, dodaje skrzydeł.