Nie mogłam oderwać od Niej wzroku. Od pierwszych chwil naszego spotkania radosna Kruszynka kokieteryjnie wyciągała do mnie ręce i śmiała się od ucha do ucha. Byłam bez szans, prawie 9 kg uroku trzymało mnie w szachu do końca wizyty.
Skupienie uwagi na czymś innym zauważane było natychmiast i „karane” takim uśmiechem, że skruszona wracałam na kolana przed rozjaśnione oblicze małej zalotnicy, patrząc się już tylko na Nią.
Trudno dziś w to uwierzyć, ale zaraz po urodzeniu rokowania były bardzo niepomyślne. Jessica jest dzieckiem z ciąży bliźniaczej. W którymś momencie jej siostra, Marika, przestała się rozwijać i w 4. miesiącu życia płodowego trzeba było podjąć bolesną decyzję odłączenia dziecka od łożyska. Z powodu poważnego ryzyka martwy płód musiał jednak zostać w ciele matki aż do narodzin Jessiki. To nie mogło pozostać bez wpływu na rozwój dziewczynki, która na świat przyszła 8 grudnia 2011 roku, w 37. tygodniu ciąży. Urodziła się z małogłowiem w połączeniu z wodogłowiem. Rezonans potwierdził rozległe wielowadzie, m.in. brak płatów czołowych i problemy z potylicą. Diagnozy były bezlitosne, według nich powinna nie widzieć, nie słyszeć, nawet się... nie uśmiechać. Miała być roślinką. – Miałam wziąć do domu i patrzeć aż umrze – wspomina mama Kasia.
W lutym 2012 roku Jessica trafiła pod skrzydła Domowego Hospicjum dla Dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. Dla rodziców to nie była łatwa decyzja, wciąż trudno im było się oswoić z fatalnymi rokowaniami córeczki, a słowo „hospicjum” budziło złe skojarzenia. Tymczasem wypadki potoczyły się bardzo szybko. – Na początku miałam wrażenie, że całe hospicjum zamieszkało z nami – wspomina mama. – Wciąż ktoś stamtąd dzwonił, wpadał, pytał się o Jessicę. To było niesamowite, nawet trochę męczące.
Nie jest łatwo odnaleźć się w sytuacji rodzica ciężko chorego dziecka. Dostęp do stałej, 24-godzinnej opieki medycznej jest niewątpliwie największym udogodnieniem, związanym z objęciem opieką przez hospicjum (lekarz prowadzący przyjeżdża dwa razy w miesiącu, natomiast pielęgniarka dwa razy w tygodniu, przy czym obydwoje pojawiają się też na każde żądanie), ale nie jedynym. Jessica ma też swoją hospicyjną rehabilitantkę, która odwiedza ją dwu-, a czasami trzykrotnie w tygodniu. Nieocenione wsparcie przyszło również ze strony pracownika socjalnego Hospicjum, który pomógł rodzicom odnaleźć się w skomplikowanym świecie przepisów i udzielił porad związanych z przysługującymi im zapomogami i przywilejami. Wiosną 2012 r.do zespołu opiekującego się dziewczynką dołączyła wolontariuszka Kasia, dzięki której Mama Jessiki mogła m.in. zrobić kurs prawa jazdy.
Wciągnięcie Jessiki na „hospicyjną listę” umożliwiło też nieodpłatne wypożyczenie inhalatora i pulsoksymetru. Dziewczynka ma możliwość uczestniczenia w imprezach, które dla swoich podopiecznych przygotowuje Hospicjum wraz z Fundacją Hospicyjną.
Dziś Jessica słyszy świetnie, rodzice podejrzewają Ją nawet o nadwrażliwość. Rzeczywiście reaguje na każdy szmer i zaciekawiona obraca się w tym właśnie kierunku, skąd on dobiega.
Jessica widzi, chociaż nie wszystko. Wprawdzie badanie dna oka wykazało, że jest ono zupełnie niewykształcone, jednak świat dla dziecka ma swoje kolory i kształty.
I Jessica wciąż się uśmiecha, odsłaniając przy tym dwa zęby, ale wtajemniczeni wiedzą, że jest ich już sześć. Mama Kasia nie pamięta, by kiedykolwiek dziewczynka obudziła się z płaczem.
Mała kokietka lubi być w centrum zainteresowania, od swojego otoczenia wymagając bezwarunkowej adoracji i absolutnego uwielbienia. Oj Jessico, nie takie to trudne, bo też kto ma tyle wdzięku co Ty? No kto ma?...