W tym roku Amelka skończy 6 lat. Urodziła się z zespołem Downa i chorym sercem. Dzięki wsparciu różnych ośrodków i stowarzyszeń, z których otrzymywała pomoc rehabilitacyjną, wyrosła na żywą dziewczynkę, dobrze komunikującą się z otoczeniem.
Kiedy na początku 2012 roku przeszła bez komplikacji operację serca, wydawało się, że zły los raz na zawsze ją opuścił... Przyszedł maj zeszłego roku, a wraz z nim tragiczny w skutkach wypadek – Amelka niezauważona wybiegła z domu i wpadła do pobliskiego stawu. Podjęta natychmiastowo akcja reanimacyjna przywróciła dziecko do życia, ale jego kondycja zasadniczo się zmieniła. Wprawdzie dzięki pomocy Domowego Hospicjum dla Dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku dziewczynka od lata jest w domu, jednak jej stan jest bardzo ciężki. Amelka tylko leży, nie mówi, nie zgłasza potrzeb fizjologicznych, pokarm przyjmuje przez tzw. PEG-a, oddycha za pomocą rurki tracheotomijnej, musi mieć nieustannie podawane leki uspokajające i przeciwbólowe. Na swoich najbliższych reaguje jedynie wzrokiem. Całym jej ciałkiem wstrząsają silne ruchy spastyczne.
{youtube}-LJxT_1Fceo{/youtube}
Dziewczynka wraz z wychowującą ją samotnie mamą Sabiną mieszkała w katastrofalnych warunkach w miejscowości Łebno – w budynku bez c.o., łazienki, a nawet bieżącej wody, ogrzewanym jedynie małym piecykiem, tzw. kozą. Na codzienne potrzeby matki i córki "musiało" starczyć 800 zł, bo tyle wynosiła suma zasiłków i dodatków pielęgnacyjnych. Nie było więc mowy o odkładaniu na niezbędny dziecku sprzęt rehabilitacyjny.
W połowie listopada poprawą losu Amelki zainteresowała się Fundacja Hospicyjna, która wraz z gdańskim Hospicjum im. ks. E. Dutkiewicza SAC rozpoczęła kampanię w mediach na rzecz ciężko chorego dziecka, żyjącego w warunkach urągających wszelkim standardom. Potrzebne było nowe mieszkanie i środki na zakup specjalistycznego sprzętu. 34-metrową kawalerkę przekazała gmina Szemud, niestety w opłakanym stanie. Konieczna była wymiana wszystkiego. Nawet ścian...
– Nie spodziewałam się takiego odzewu. Może jeszcze na początku, bo to był okres przedświąteczny, wtedy ludziom miękną serca. Ale to było jak rozchodząca się fala. Gwiazdka minęła, a ludzie wciąż dzwonili, dowiadywali się jedni od drugich, ich liczba rosła zamiast topnieć – Sabina Lejkowska nie kryje wzruszenia. Tym emocjom trudno się dziwić – w akcję pomocy Amelce zaangażowało się aż 119 osób prywatnych i paręnaście firm, które zarówno ofiarowywały pieniądze, jak i konieczne wyposażenie nowego mieszkania bądź bezpłatnie zaangażowały się w jego remont.
Końcowy efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Nie żałowano sił, a zebrane środki umożliwiły nowym szemudziankom prawdziwie godny start. Łącznie na przeprowadzenie remontu zebrano około 38 000 zł i tyle też on pochłonął. Najwyższa wpłata od darczyńcy indywidualnego wyniosła 8 000 zł, ale przeważały dużo niższe. Na sprzęt podtrzymujący funkcje życiowe Amelki oraz umożliwiający rehabilitację zebrano 42 000 zł (najwyższa wpłata wyniosła 30 000 zł!), z czego na razie na przenośny koncentrator tlenu, ssak elektryczny, pulsoksymetr oraz rurkę tracheotomijną wydano 17 600 zł. Pozostała część pieniędzy przeznaczona zostanie na podnośnik do wanny oraz zapas środków opatrunkowych i kosmetycznych.
14 kwietnia, w łódzkim biegu „Dbam o Zdrowie”, organizowanym na dystansie 10 i 42 km, pobiegła dla Amelki m.in. nasza fundacyjna koleżanka Beata Łopatniuk. I dobiegła, a wraz z nią 70 innych. Udział w imprezie miał charakter charytatywny, a jego celem było zebranie środków na specjalistyczny wózek dla Amelki.
– Amelka ma silne serce, które chce żyć, które chce być wśród nas. My w nią wierzymy, a ona walczy – Pani Sabina nie ma żadnych wątpliwości.